wtorek, 29 kwietnia 2014

Moje dziecko płacze

Jeszcze będąc w szpitalu mały zaczął płakać, wtedy z głodu. Ja nie wiedziałam co się dzieje i byłam bliska płaczu razem z nim. Teraz już troszkę się uodporniłam, posłuchałam opinii znajomych i przede wszystkim lekarzy iż takie małe dzieci zwykle płaczą i to normalne.

Może i normalne ale weź tu kobieto śpij kiedy taki maluszek w nocy daje koncerty. Nasz Grzesiu powoli nabiera sił i mocy w płucach. Na początku coś tak kwilił a teraz to już jest wrzask. Od kiedy zrezygnowałam z herbaty, serów, dużej ilości nabiału i jem baaardzo delikatnie to przynajmniej wiem, że nie boli go brzuch od mojego mleka. Później wykluczam mokrą pieluchę. Jeśli dalej płacze to wiem, że próbuje nas i testuje.

Grzesiulek je mało a często, w dzień potrafi spać tylko po 1,5 godziny i pobudka. Na łóżeczko dalej obrażony więc w dzień śpi w gondoli. Swoją drogą niby takie maluszki mało widzą i poznają ale mały jakimś sposobem wie czy jestem w danym pokoju czy nie. Zostawiłam go w sypialni i po 5 minutach wrzask. Przeniosłam go do dużego pokoju i już śpi.

Staram się po karmieniu odkładać go bez usypiania, bujania. Jak płacze to też już nie lecę od razu tylko po jakimś czasie (jakies 30 sekund, haha). Może to okrutne i nazwiecie mnie wyrodną ale znam przykład kuzynki, która tak ułożyła dziecko, że samo się usypiało, nie płakało, miało swój plan dnia i jest naprawdę pogodnym dzieciaczkiem.

Co sądzicie o takim wychowywaniu dziecka z planem dnia, bez nadmiernego bujania, lulania i noszenia? Przyznam szczerze, że próbuję być twarda ale czasem po prostu dla świętego spokoju troszkę go zakołysze w gondoli a on zasypia wtedy szybciej.

23 komentarze:

  1. Moja też płakała - w szpitalu jedna położna powiedziała, ze tak rozdartego dziecka nie widziała. Bywa. W domu płakała...nie jadłam prawie nic, aż mnie kiedyś oświeciło i powiedziałam sobie: a może się nie najda? I wiesz, że jak zaczęłam dokarmiać płacz się skończył? Z dnia na dzień, jak ręką odjął. Na początku płakałam, było mi żal, bo córcia odrzucila całkiem cyca, a dziś jestem najszczęśliwsza mamą. Córcia teraz ma 5 miesięcy, na butlę przeszłam jak miała 1,5. Te 1,5 miesiąca dla mnie był ciężki czas. Dziecko ciągle płakała, budziło się często w dzien, w nocy jako tako spała, ale dzień - koszmar. I od tamtej pory mam spokojnego aniołka w domu :) Je co 3 godziny - 5 razy dziennie, całe noce przesypia. Jest zadowolona, wesoła, a ja szczęśliwa. Nie mówię, że u Ciebie się nie najada, ale ja nie wierzę w to, że dziecko płacze ot tak, ja uważam, że płacze, bo coś mu dolega. Moja na cycu wisiała cały czas, potem się to zmieniło. Zjadła butlę i o dziwo...płaczu nie było, była spokojna, uśmiechała się, ale nie płakała. Usypiała tez szybko.
    Co co bujania itd...moja jest nauczona bujania, tulenia, noszenia, bo ja uważam, ze dziecko musi czuć ciepło, musi wiedzieć, że jest kochane... Dlatego ja tulę i uwierz: córcia ma ustalony plan dnia. Zasypia teraz bez bujania, ze smokiem - sama. Choć ja i tak sie przytulam. Je o tych samych godzinach itd... :) :)
    Kiedyś też powiedziałam: jak będę miała dziecko: zero noszenia itd., no cóż...zmieniłam zdanie, bo tak jak ja uwielbiam jak mąż mnie przytula, lubię zasypiać wtulona w niego to czemu moje dziecko ma tego nie mieć? :))
    Pozdrawiam...

    http://zapisane-wspomnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam podobnie.. w 3 miesiącu Ola plakala , spała po 15 min a na koniec okazało się że waży za mało o pół kilo.. teraz wolę butle i to że dziecko je z apetytem, spi i rośnie w oczach niż to że zaspokoilam pragnienia teściowej o tym żebym karmiła dziecko piersią.. za wszelką cenę:*

      Usuń
  2. Nasz Kuba np. w ciągu dnia kiedyś spał tylko po 15 minut i marudził jak nie był w centrum uwagi. Nie był to wielki ryk, ale i tak denerwujące ;) Jakiegoś szczególnego planu dnia nie mamy, ale wieczorną rutynę sobie w miarę wypracowaliśmy. Jeśli chodzi o "bycie twardą" - u mnie to wygląda tak, że jak wiem, że Kubuś jest najedzony, ma czystą pieluchę, odbił i widzi mnie jak chodzę po pokoju to zostawiam go żeby zajął się sam, a ja ogarniam dom. Jak zaczyna płakać, czekam chwilę i podchodzę, potrząsam grzechotką albo daję mu smoczek i wracam do swojego zajęcia. Czasami jak jest tragedia to biorę go na ręce, chwilę ponoszę i uspokoję, a potem znów odkładam :D Nie wiem czy to przez to czy przez to, że mały rośnie, ale coraz więcej mogę w spokoju robić w domu, a Kuba się zajmuje sobą :) Jak ryczy tak, że głowa boli (wszystkie to chyba znamy hehehe :D) wsadzam do wózka i bujam, aż przestanie płakać :D
    Jak dla mnie to z małymi dziećmi trzeba sobie radzić jak kto umie :) Każde dziecko jest inne i wszystkie mądre rady innych mogą się okazać beznadziejne, bo jedno dziecko może lubić leżeć samemu i bawić się we własnym zakresie, a innemu dziecku trzeba w tym pomagać - pokazywać zabawki, mówić itd. Jedne dzieci zasypiają na rękach u rodziców, a inne za Chiny tego nie zrobią - muszą zasypiać w wózku.
    Trzeba po prostu obserwować i uczyć się własnego dziecka tak, żeby wszystkim (i rodzicom i dziecku) było dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrze napisane :) Nasze z tych co potrzebują obecności rodzica, noszenia, bujania też, ale ja nigdy nie zarzekałam się, że tego nie będę robić... Jestem przeciwna tresurze dziecka (bo z tym mi się kojarzą te wszystkie metody na wypłakanie się, na uczenie samodzielnego zasypiania itp.) i tłumaczenia "bo się przyzwyczai" - uważam, że dziecko ma takie potrzeby a ja chcę je spełniać, chcę żeby się czuło bezpieczne i kochane i u nas się to sprawdza... Rodzicielstwo bliskości to chyba jest mi najbliższe podejście... Na początku na pewno nie było różowo, ale z czasem było tylko lepiej, zgraliśmy się i myślę, że tworzymy niezły team :)

      Usuń
    2. Poza tym (że się wtrącę) dziecko bliskości tak naprawde najbardziej potrzebuje przez rok, potem jak zacznie chodzić, nie będzie już tak potrzebował noszenia, bo ciekawsze zajecia będzie miało. I ja znam mnóstwo dzieci, które były tulone, noszone i znam takie, które same zasypiały, same się sobą zajmowały, nawet zajmowałam się takim chłopczykiem i z żalem stwierdzam, że te "samodzielne" są mniej uczuciowe, nie przytulają się ot tak same z siebie, mniej się uśmiechają, nie wiem czemu..
      Przynajmniej ja tak zaobserwowałam. Np.kuzynka ma 2 dzieci. Pierwsze było właśnie uczone "samodzielności" Córcia. Dziś ma 4 lata i nigdy nie podeszła sama się przytulić, pocałować. Drugą córkę już inaczje traktowała, bo zmieniła zdanie. 2 letnia dziewczynka jest najbardziej tulaśnym dzieckiem pod słońcem :)
      Ja moją tulę, ściskam, zasypiam z nią, bo ... dzieckiem jest tylko raz, dzieci tak szybko rosną, więc daję jej to ciepło, niech czuje się kochana, a ona uwielbia jak się ją przytula :)

      Usuń
    3. Zgadzam się, takie maleństwo nie "TESTUJE" rodziców, bo po prostu jest za malutkie na takie manipulacje, po prostu potrzebuje bliskości i ciepła, bo wciąż próbuje się odnaleźć jakoś "na zewnątrz".

      Usuń
    4. Dziewczyny! Przywracacie mi wiarę w człowieka! Dzięki! :)))

      Usuń
  3. Niestety nic nie doradzę, ale trzymam kciuki :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A może ma kolki?
    Ja swojej nie noszę i nie bujam. Zasypia sama. Odkładam do lozeczka trochę sobie pogada i zasypia. I mała jest bardzo pogodna. Nie płacze wcale. A co do okazania miłości dziecku to można i bez bujania i noszenia okazać że się kocha. Bo ja kocham nad życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde dziecko jest inne i ma inne potrzeby :)

      Usuń
  5. Noszę, lulam, bujam, pozwalam spac przy cycku. Wychodze, z załozenia, ze potrzebuje bliskosci, bicia serca ciepła. Poza brzuchem wszystko jest nowe i przerażające, brzuszek był bezpieczny. A płaczą wszystkie dzieci, przyzwyczaisz się zobaczysz. A co sądzę o wychowaniu takim jak opisałaś - Ty jesteś mamą i wybierasz drogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam nadzieję, że będzie zasypiał przy piersi/szybciej go uspokoję. Ale Grześ kiedy zje ile mu potrzeba to pierś wypluwa. W większości przypadków zaraz zasypia a czasem po prostu patrzy wielkimi oczyskami:)

      Usuń
  6. Pamiętam ten dzien kiedy odkryłam ze Ola umie zasypiac sama:) po prostu robiłam coś na laptopie a ona zasnela obok na łóżku. I tak kilka razy, w samodzielnym zasypianiu pomga jej kocyk:) wiem że wiele osób jest przeciwnych takiemu przyzwyczajaniu dziecka do jakiejś jednej rzeczy ale ja wolę to niż lulanie przez godzinę dziecka które tylko na początku waży 3 kilo. Teraz Olka ma swój kocyk swoje łóżeczko to jej wystarcza, kiedy trze oczka wiem że to już ten moment, zasłaniam rolety, kładę ją do kojca, daje kocyk, smoczek a za 2 min Olka spi:)
    Mysle ze dobrze robisz nie reagując odrazu na każdy krzyk. Dzidziusie to mali szantazysci;) wiedza jak nas okrecic wokół palca. W przyszłości kiedy będzie chciał kupić cale stoisko z zabawkami i zacznie płakać to kupisz mu:)? Pewnie nie:)
    To jest właśnie jeden z aspektów wychowywania dzidziusiow:) czasem serce się łamie ale trzeba być stanowczym:):*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko Ty piszesz o innym przypadku. Twoje dziecko samo usypia (i chwała) bez płaczu, tutaj natomiast chodzi o sytuację czy tak małe dziecko, które ma miesiąc, dwa lub trzy uczyć (na siłę!!) usypiania w łóżeczku. Jeśli tak małe dziecko płacze, to nie dlatego "no to dajmy do wiwatu mamuśce" tylko dlatego, że coś jest nie tak. I trzeba sprawdzać, badać przyczyny tego płaczu. Może to być za mała ilość pokarmu, pokarm zbyt "ciężki, tłusty" (tak jak w moim przypadku - musiałam dziennie wypijać co najmniej 3 litry wody, inaczej dzieci płakały), kolka, niewłaściwe ustawienie łóżeczka itd.

      Usuń
  7. Ja bujam i luluam, nie mam sumienia pozostawić dziecia, a niech płacze. ;) Choć jak jej się nic nie dzieje i np. tak tylko popiskuje, stosuje wymuszenie, to zostawiam ją w łóżeczku. Trzeba jakoś to wszystko wypośrodkować i postępować na zasadzie instynktu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja! Popieram, bo sama tym się kieruję :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dokładnie to miałam na myśli, kwilenie i popiskiwanie nie jest powodem by od razu bujać. Czasem wystarczy pogłaskać główkę czy coś zanucić dając sygnał, że maluszek nie jest sam.

      Usuń
  8. Mi pomogła książka Tracy Hogg "Język niemowląt" ale nie zastosowałam się do wszystkiego. Nie umiem patrzeć jak Franek płacze, ale zawsze próbuję układać go najpierw do łóżeczka a jak nie potrafi sam zasnąć to lulam go w wózku, foteliku samochodowym lub podaję mu pierś (niestety nie potrafi ssać smoczka). Do 3 miesięcy usypiałam go wyłącznie lulając w wózku, potem nauczyłam go wieczorem samodzielnie zasypiać, ale robiła to etapami - bez płaczu. Wieczorem zwykle zasypia sam, czasem potrzebuje, żebym mu pośpiewała. W dzień wychodzi mu to nieco gorzej i zdarza się dosyć często, że muszę posiłkować się wózkiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jestem absolutnie przeciwko...i przykro mi się zrobiło czytając Twój post, bo wciąż to w naszym społeczeństwie pokutuje, jakieś baby z dziada pradziada powtarzały te nonsensy i nam we krwi zostało... :( Polecam Ci jakiekolwiek artykuły dot. rodzicielstwa bliskości. Nie musisz się z nimi zgadzać, ale wiedź jedno - dziecko w tym wieku na pewno Cię nie testuje! To absolutnie niemożliwe, ponieważ nie ma jeszcze takiej świadomości by chcieć coś wymusić albo was testować. Jeszcze daleko do tego etapu rozwoju mózgu. Wyobraź sobie, że otacza Cię rzeczywistość której kompletnie nie znasz, nic nie rozumiesz, nie masz kontroli nad niczym...dziecko płacze (jeśli ma zapewnione potrzeby fizjologiczne i nic go nie boli) bo po prostu potrzebuje Ciebie, Twojej obecności i bliskości. Dzieci które otrzymują ją od rodziców bez umiaru, bez "ale", bez - za coś, gdy dorosną będą się akceptowały, będą ufały ludziom, będą pogodne, w końcu...będą kochały życie, bo ich początek to było tyle miłości i poczucia bezpieczeństwa, ile potrzebowały aby spokojnie wzrastać i dojrzewać, bez wystawiania ich cierpliwości na próby, które są dla nich chwilą naprawdę głębokiego osamotnienia (bo przecież dziecko nie wie, że rodzic przyjdzie za jakiś tam czas...)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę chyba stanąć w obronie mamy-autorki. Myślę że zadna z nas nie przecgodzi obojętnie obok placzacego dziecka:* wydaje mi się że chodzi tutaj o zwyczajne skomlenia. No nie wyobrażam sobie za kazdym razem lecieć gdy dzidziuś zaskomli:* ciężko by było pogodzić to z innymi obowiązkami. Ale to nie znaczy że jej nie kocham. Kocham z całych sił i gdy tylko zrobię co mam zrobić to idę i wycaluje i wykocham ja z wszystkie czasy. Myślę że ona czuje to że ja bardzo kocham i nie czuje się odrzucona przez to że np robię obiad a ona przez chwilkę musi pobawić się sama:*:*:*

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie zostawiam płaczącego syna i idę do drugiego pokoju. Zawsze jestem obok, mówię do niego i głaszczę po głowie. Zazwyczaj to mu wystarcza przez co rozumiem, że nie musi być ciągle noszony na rękach. Kiedy widzę, że nie przestaje płakać wtedy go tulę i biorę na ręce.
      W pierwszym tygodniu reagowałam na najmniejsze kwilenie i od razu brałam na ręce przez co on się wybudzał i był rozdrażniony. Dlatego uważam, że dzieci czasem potrafią same zasypiać jedynie czując rękę mamy na głowie czy policzku, z kołysanką a nie koniecznie bujanę w wózku czy na rękach.
      Co do bliskości to jak najbardziej się zgadzam dlatego mały śpi ze mną a nie w łóżeczku gdzie płakał więc tej bliskości mu brakowało.

      Usuń
    3. Super ze spicie razem! :) Oczywiscie zgadzam się z Tobą że nie zawsze noszenie jest najlepszym rozwiązaniem, bo dzieci tez niekiedy potrzebujac polezec same i gdy tylko np. do nich mówimy itp.Tylko jak napisałaś o testowaniu...to się przestraszyłam. Gdy ludzie mówia ze ich dziecko szantazuje, terroryzuje i co tylko...to ja odpadam, bo juz nie wiem jak tłumaczyc, ze ono nie potrafi. Tylko jest coraz starsze i coraz lepiej i dosłowniej potrafi upominac się o potrzebną mu bliskość. :)

      Usuń