wtorek, 25 listopada 2014

Badanie ABR u niemowlaka

Jak pewnie baczni czytelnicy bloga wiedzą mój poród odbył się drogą cesarskiego cięcia ze skierowania laryngologa. W szpitalu mały Grześ został poddany szeregu badań, m.in. słuchu. Nawet nie wiecie jak drżały mi wtedy nogi kiedy pielęgniarka wkładała to urządzonko do ucha po czym powiedziała, że wyskakuje "kontrol". Cóż...co tu dużo mówić, taki news w połączeniu z burzą hormonów i poporodowego stresu był mieszanką wybuchową. Pobeczałam nieźle... Dostaliśmy skierowanie na badanie, termin sierpień (przypominam, że urodziłam w kwietniu). Zastanawiałam się czy powinnam szybciej i prywatnie takie badanie przeprowadzić, stwierdziłam jednak  iż poczekam aż mały będzie większy, kanaliki słuchowe rozwiną się bardziej. W między czasie obserwowałam. Nie uwierzycie ale cieszyłam się jak dziecko kiedy mały wybudzał się ze snu na dźwięk domofonu. ( teraz cieszę się już mniej ;))

W sierpniu udaliśmy się do poradni na ul. Kazimierza Wielkiego w Krakowie na badanie słuchu. Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać. Badanie to wygląda tak samo jak to szpitalne tylko sam sprzęt trochę lepszy i pewniejszy. Lekarka/pielęgniarka wkłada do ucha buczącą końcówkę urządzenia które monitoruje reakcję ucha. Dziecko przez 30 sekund ma się nie ruszać, nie płakać i nie gadać. Myślałam, że tam padnę. Lało mi się po plecach bo w tym małym pomieszczonku z pianki gorąco jak w saunie, Grześko najpierw gadał zainteresowany nowym miejscem, wiercił się strasznie a na końcu zaczął ryczeć. Po 20-minutowych próbach miła pani powiedziała że możemy wpaść w każdym innym momencie, najlepiej ze śpiącym dzieckiem. Wpakowaliśmy małego w fotelik, mała rundka przez zakorkowany Kraków wystarczyła by Grześ zasnął. Udało nam się go nie zbudzić podczas badania. Wynik dostajemy od razu. Usłyszałam magiczne: "wszystko jest w porządku"

Normalnie w tym momencie można zakończyć badania słuchu. Ja jednak chciałam mieć stuprocentową pewność i zbadać ucho wewnętrzne, zresztą podobnego zdania była lekarka. Zostaliśmy więc umówieni na badanie ABR, które przeprowadzane jest we śnie. Po kolejnych miesiącach czekania nadszedł dzień badania. Tutaj już nie jest tak łatwo bo niemowlak musi być zasypiający ale jeszcze nie śpiący. Najlepiej wygłodzony, który po nakarmieniu zaraz zaśnie. Od godziny 11.00 do 17.00 odbyła się walka ze snem. Przegrałam gdzieś tak 16.45 w samochodzie kiedy jechaliśmy na badanie. Jednak mały był tak wymęczony zabawą, że przez sen nic nie poczuł. Lekarka zakłada malutkie elektrody, zakłada słuchawki na uszy i puszcza dźwięki. Monitoruje przy tym reakcje mózgu. Stumień potu lał mi się po plecach czy oby na pewno te szlaczki dobrze tam się rysują. Po 25 minutach byliśmy po. Wynik jak najbardziej prawidłowy.

Wiem, że te badania nie zawsze kończą się pomyślnie, obczytałam się różnych historii na forach. Niektórzy nie chcą tego badania mówiąc, że po co męczyć dziecko. Ja mam inne zdanie, lepiej wiedzieć na czym się stoi, mieć pewność. W tym momencie w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie cuda robią. A samo badanie na prawdę nie jest czymś strasznym, śmiało mogę polecić tą przychodnię w Krakowie, miłe kobitki, nic na siłę nie robią. 

Mam nadzieję, że mój opis przyda się osobom przeszukującym internet pod hasłem ABR.

Pozdrawiam,
Iza

środa, 12 listopada 2014

7 miesięczne niemowlę

7 miesieczne niemowle

Dawno nas nie było. Niestety jak się już tak człowiek rozleniwi to nawet nie chce się kilku słów skręcić. Dnie zlewają mi się w jedno, jak w kołowrotku, Na dodatek trochę problemów się pojawiło, budowlanych ( czy ktoś, kiedyś, gdzieś zna porządnych fachowców?) zdrowotnych ( Grzesiu miał paskudny kaszel, nie wiadomo skąd), załatwieniowych (szukamy żłoba bo wracam do roboty od stycznia).

Podsumowania miesięcznego nie będzie bo nie wiem ile to moje szczęście waży czy mierzy. Jakimś łakomczuchem to on nie jest, prędzej nazwałabym go niejadkiem więc waży nie więcej jak 8 kilo, ubranka nosi w rozmiarze 74 i myślę że tyle też centymetrów ma.

Ma wszystkie jedynki już od miesiąca, ostatnio zauważyłam, że lubi sobie podgryzać/przygryzać wargi (patrz foto) śmiesznie i słodko to wygląda. Siedzi słabo, rusza się średnio, leniwy na maxa. Nadrabia uśmiechem, chichraniami i puszczaniem baniek ze śliny.

Muszę się jakoś ogarnąć i zacząć częściej się tu pojawiać i ogólnie coś działać. Maszyna do szycia stoi zakurzona a mnie się nawet nie chce wymodzić jakiegoś łaszka. Chyba musicie mnie porządnie opitolić :D

Iza